sobota, 11 kwietnia 2015

SALUD, MI FAMILIA




 Recenzja filmu "Szybcy i wściekli 7" (2015)

Po czternastu latach od premiery pierwszej części, fani serii w końcu doczekali się "Szybkich i wściekłych 7", których reżyserem został tym razem James Wan ("Piła", "Obecność"). Tak jak i w poprzednich odsłonach perypetii Toretto (Vin Diesel) i jego ekipy, również w siódemce znajdziemy przepych, roznegliżowane kobiety, zapierające dech w piersiach pościgi czy sceny walk.

W siódemce głównym przeciwnikiem ekipy zostaje Deckard Shaw (Jason Statham), który ogarnięty żądzą zemsty nie cofnie się przed niczym, by dopaść Toretto (Vin Diesel) i jego przyjaciół. Tym razem nie chodzi tylko o pieniądze i walkę ze złem, ale o życie głównych bohaterów. Ekipa zbiera się więc znów, by dokończyć to, co zaczęła w Londynie.

Ci, którzy po "Szybkich i wściekłych 7" spodziewali się zaskakujących zwrotów akcji, mogą wyjść z kina bardzo zawiedzeni. Choć żadna z poprzednich części nie powala realizmem, to jednak siódemka pod tym względem nagina wszystkie dopuszczalne granice. Niektóre sceny, wyjęte rodem z "Matrixa", ocierają się o surrealizm, a momentami nawet kicz. Twórcy wyraźnie zapomnieli o wszelkich obowiązujących prawach fizyki i postanowili zrobić z "Szybkich i wściekłych 7" widowisko z elementami science fiction. Pomijając już niedorzeczną postać Hobbsa (Dwayne Johnson) i jego finałowy występ, wszyscy bohaterowie zostali podniesieni do rangi niezniszczalnych istot o nadzwyczajnych umiejętnościach. Udane okazały się za to akcenty humorystyczne, których brakowało w poprzednich odsłonach serii. Zabawne teksty zainicjowane przez narcystycznego Romana (Tyrese Gibson), a także kilka pomysłowych rozwiązań samych twórców, okazały się niejednokrotnie strzałem w dziesiątkę.

Choć film ten po drodze zaliczył kilka niewybaczalnych, bezlitośnie wyśmianych przez widzów wpadek, to jednak niesmak zabija chwytająca za serce końcówka, będąca hołdem dla tragicznie zmarłego w listopadzie 2013 roku Paula Walkera. Jego nieobecność w filmie nie była niezauważalna. W kilku scenach wyraźnie widać, że do czynienia mamy z którymś z jego braci, a twarz gwiazdora została wygenerowana komputerowo. Mimo wszystko specjaliści od efektów spisali się na medal. W końcu dzięki ich pracy premiera filmu, którego dokończenie stanęło pod wielkim znakiem zapytania, w końcu się odbyła.

Chociaż seria ta ciągnie się już od kilkunastu lat, nadal przyciąga do kin miliony widzów na całym świecie. Sama, choć dostrzegam wyraźny spadek formy w porównaniu do pierwszych części, nadal chętnie spędzam czas w kinie z Toretto i jego ekipą, którą on sam zawsze określa mianem rodziny. "Szybcy i wściekli 7" niczym nie zaskakują ani nie zachwycają tak jak wcześniejsze części, jednak seans mimo wszystko uważam za udany. Film ten mógłby posłużyć za idealny finał serii. Zakończenie przygotowane przez twórców zamknęłoby bowiem perypetie bohaterów w sposób najlepszy z możliwych.

Mam pełną świadomość przeciętności dzieła Wana, jednak mój sentyment i wielka sympatia do bohaterów serii, a również przepiękna końcówka znacznie zawyżają moją ogólną ocenę. Chociaż całość wypada raczej płytko, to jednak z kina, w towarzystwie muzyki Wiz Khalify, wychodzimy ze łzami wzruszenia i żalem w sercu wiedząc, że seria ta nigdy już nie będzie taka sama.

MOJA OCENA: 9/10

Paulina Leszczyńska 
Miss_Joker (Filmweb)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz