Kiedy myśleliśmy, że na rynku nie pojawi się już żaden
oryginalny reprezentant gatunku fantasy, na półki wkroczyła powieść Heaven.
Miasto elfów autorstwa niemieckiego pisarza Christopha Marzi. Okazała się ona
niespotykaną dotychczas historią o elfach dziejącą się w malowniczych zakątkach
współczesnego Londynu. Brzmi ciekawie? Tak właśnie jest.
Autor
już w prologu przechodzi do rzeczy. Poznajemy tytułową bohaterkę i jej
problem. Heaven, a właściwie Freema, staje się ofiarą napaści. Nie jest
to jednak zwykły rabunek. Dwoje bezwzględnych zbirów kradnie młodej
dziewczynie… serce. Co więcej, głównej bohaterce udaje się zbiec z
miejsca zdarzenia. Pozbawiona pulsu nastolatka nie ma pojęcia jakim
cudem wciąż żyje. W rozwikłaniu tajemniczej zagadki pomaga jej poznany
zupełnie przypadkiem David.
Trzeba
przyznać, że powieść ta zaczyna się intrygująco, lecz mimo wszystko
jako sceptyczna czytelniczka nie oczekiwałam po niej zbyt wiele. Niemal
każda współczesna książka młodzieżowa już od pierwszych stron próbuje
wciągnąć czytelnika w swój niestety dość przewidywalny świat. Również i
Christopher Marzi nie zdobywa mojego uznania od razu. Jako osoba, która w
swojej karierze mola książkowego przeczytała sporo powieści
młodzieżowych wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Nietrudno jest
domyślić się, że po raz kolejny będziemy mieć do czynienia z władającą
nadprzyrodzonymi mocami młodzieżą. Tytuł nie pozostawia zresztą złudzeń.
Z niecierpliwością wyczekujemy pojawienia się wspomnianych na wstępie
elfów. Przed nami jednak wciąż długa droga.
Pierwsza
połowa książki nie należy do zbyt zaskakujących. Autor stawia przed
nami mnóstwo pytań i wątpliwości. Nakreśla i charakteryzuje postacie
Heaven i Davida. Ujawnia również rodzące się między nastolatkami
uczucie. Wszyscy fani wątków miłosnych powinni być więc
usatysfakcjonowani. Perypetie bohaterów przeplatane są ciekawymi opisami
urokliwego Londynu. Autor nie zapomniał również o ciekawostkach
historycznych, które z pewnością zostaną docenione przez fanów
brytyjskiej stolicy. Wciągające zwroty akcji pojawiają się niestety
dopiero w drugiej połowie książki.
Marzi
zdecydowanie wiedział jak uatrakcyjnić swój produkt. Jego powieść to
swego rodzaju thriller. By zatrzymać czytelnika przy sobie, rozwiązanie
zagadki przedstawia nam dopiero pod koniec. Wcześniej jednak, przez 300
stron, piętrzy stosy nurtujących nas pytań, nie dając żadnych
odpowiedzi. To właśnie nie pozwala oderwać nam się od książki nawet na
moment.
W Heaven. Mieście elfów
nie brakuje również krwi i trupów. Otrzymujemy całą gamę emocji zarówno
tych pozytywnych, jak i negatywnych. Możemy cieszyć się z bohaterami,
by już za chwilę dzielić z nimi smutki i rozczarowania. Wraz z nimi
poszukujemy odpowiedzi. Chcemy wiedzieć, co stało się z sercem Heaven i
jaką dziewczyna skrywa tajemnicę? Kim są ścigający ją mężczyźni i czego
naprawdę mogą chcieć od samotnej, mieszkającej na barce dziewczyny? Już
wkrótce będzie dane nam poznać wszystkie niezbędne rozwiązania.
Heaven. Miasto elfów
to powieść ze średniej półki. Nie zachwyca ani bogatym językiem, ani
nadmiernie wyszukaną fabułą. Mimo wszystko jest jednak dobrą rozrywką na
ponure jesienne wieczory. Możemy wraz z bohaterami przenieść się na
dachy londyńskich budynków i szukać odpowiedzi na pytania dotyczące
tajemniczego zniknięcia kawałka nieba, zakazanej miłości i działania
bezwzględnych zbirów. Jeżeli chcecie dowiedzieć się, jaki związek mogą
mieć elfy ze zniknięciem firmamentu, czym prędzej sięgajcie po Heaven. Miasto elfów. Zaproponowane odpowiedzi naprawdę mogą Was zaskoczyć.
MOJA OCENA: 7/10