niedziela, 1 marca 2015

KUMPLE Z MARZENIAMI






 Recenzja filmu "Szefowie wrogowie 2" (2014)


W drugiej części "Szefów wrogów" znów spotykamy Nicka, Kurta i Dale’a, trójkę nie grzeszących inteligencją kumpli, którzy, po wyeliminowaniu swoich znienawidzonych szefów, postanawiają założyć własny biznes. Tworzą i opatentowują gadżet zwany "Kumplem do mycia". Chcąc zbić kokosy na swoim wynalazku, wkrótce znajdują się w firmie Berta Hansona (Christoph Waltz), bogacza, który obiecuje trzem łatwowiernym idiotom gruszki na wierzbie.

Kiedy okazuje się, że miliarder zwyczajnie ich wykiwał, kumple wpadają na nadzwyczaj głupi pomysł. Postanawiają porwać jego rozkapryszonego syna Rexa (Chris Pine). Jak nie trudno się domyślić, nie wszystko idzie zgodnie z planem. Jednak jak na posiadaczy nieprzeciętnie niskiego ilorazu inteligencji, bohaterowie na początku mimo wszystko radzą sobie nadzwyczaj dobrze.

Jak na komedię ze średniej półki, film ten radzi sobie nie najgorzej. Choć prezentuje humor niskich lotów, a żarty momentami stają się zwyczajnie niesmaczne, to nie można odebrać tej produkcji kilku naprawdę udanych gagów. Na szczególną uwagę zasługuje krótki występ Kevina Spacey’ego i jego brutalnie szczera rozmowa z początkującymi przedsiębiorcami, która okazała się strzałem w dziesiątkę,

Jennifer Aniston w roli uzależnionej od seksu dentystki prezentuje się dobrze, jednak jej wątek okazuje się najsłabszym z zaprezentowanych. Niesmaczne, momentami ocierające się o wulgarność żarty o seksie stają się zwyczajnie irytujące, a my czekamy, aż olśniewająca Jennifer w końcu zniknie z ekranu. Chociaż w pierwszej części poznaliśmy jej mroczną i bezwstydną stronę, to jednak dopiero teraz jej intymnym wyznaniom nie ma końca, a ona sama obnaża przed nami zarówno sferę wewnętrzną, jak i zewnętrzną.

Choć pod wieloma względami sequel nie różni się szczególnie od jedynki, to jednak zdobywa przewagę pod względem aktorstwa i fabuły. Do gwiazdorskiej ekipy dołącza rewelacyjny Christoph Waltz i świetny Chris Pine, którzy wprowadzają niemało zamętu w życiu głównych bohaterów, a dzięki być może niezbyt wyrafinowanemu, ale jednak zawsze, zwrotowi akcji, cieszymy się nie do końca przewidywalnym zakończeniem.

Choć nie można jednoznacznie wskazać lepszej części, to jednak sądzę, że "Szefowie wrogowie 2" minimalnie wyprzedzają swojego poprzednika. Chociaż nie prezentują skomplikowanego humoru, ani nie zachwycają pod żadnymi innymi względami, są lepiej dopracowani i pokazują typowy amerykański sen, którego ziszczenie w bezwzględnym świecie biznesu, okazuje się niemożliwe. Chociaż film ten oglądać trzeba z przymrużeniem oka i dystansem, to jednak trudna sytuacja finansowa bohaterów idealnie odzwierciedla współczesną rzeczywistość, a ich desperacja, targające bankrutami na całym świecie emocje. Choć Nick, Kurt i Dale są zwyczajnymi debilami nie mającymi pojęcia o robieniu interesów, to jednak ludzie na całym globie codziennie padają ofiarami oszustw, w wyniku których tracą cały swój majątek.

Aktorstwo jest największym atutem filmu. Począwszy od odtwórców głównych ról, czyli Batemanie, Sudeikisie czy Day’u, a na Aniston, Waltzu, Spacey’u, Pinie czy Foxxie skończywszy, wszyscy prezentują się genialnie. Nie dziwi więc fakt, że choć film ten nie wyróżnia się niczym szczególnym, nie pozwala jednak oderwać wzroku od charyzmatycznej, światowej klasy obsady.

Obecnie znalezienie komedii bawiącej do łez jest niemal niemożliwe. Twórcy sięgają po najprostsze rozwiązania z nadzieją, że ktoś je jednak kupi. Niestety, tak się nie dzieje. Współczesne komedie żenują zamiast śmieszyć, a na dodatek są nieprawdopodobnie wręcz przewidywalne. Chociaż "Szefowie wrogowie 2" w żadnym razie nie są zapadającym w pamięć dziełem, to jednak znajdziemy w nim parę naprawdę niezłych tekstów, a finalnie doczekamy się nawet nieźle uknutej intrygi.

Chociaż wielu osobom humor, pojawiający się w filmie nie przypadnie do gustu, to jednak miłośnicy głupich, niewymagających komedii nie powinni być zawiedzeni. Co prawda pozbawione wszelkiej logiki poczynania bohaterów momentami mogą męczyć, to jednak właśnie na nich opiera się fundament fabuły. Sama nie spodziewając się niczego po pierwszej części, zostałam mile zaskoczona i chociaż oczekuję od komedii czegoś więcej niż jedynie kilku trafnych tekstów, to jednak w tym wypadku sam widok głupawych twarzy głównych bohaterów wystarczył, by na mojej pojawił się mimowolny uśmiech. Mimo wielu potknięć i kilku nieudanych dowcipów, i tak jest to jedna z lepszych amerykańskich komercyjnych komedii ostatnich kilku lat. 

MOJA OCENA: 7/10

Paulina Leszczyńska
Miss_Joker (Filmweb)