Recenzja filmu "Cloverfield Lane 10" (2016)
Michelle poznajemy w momencie rozstania. Kobieta pakuje
swoje rzeczy, a na blacie w mieszkaniu pozostawia jedynie klucze i pierścionek.
Nietrudno jest więc zrozumieć, że koniec jest ostateczny. Główna bohaterka
zamyka pewien etap swojego życia. Wyrusza więc w poszukiwaniu kolejnego. Nie
wie jeszcze, że nadchodzące wydarzenia odmienią jej dotychczasowe życie o 180
stopni.
Kobieta pędzi samochodem w mroku. W pewnym momencie
dostrzega we wstecznym lusterku ciężarówkę. Chwilę później Michelle wypada z
drogi i traci przytomność. Budzi się w ponurym i nieznanym jej miejscu. Jakby
tego było mało, jest jeszcze przykuta do rury. Wtedy zaczyna się rozgrywka,
której przebiegu nie sposób przewidzieć. Poznajemy Howarda (w tej roli świetny
John Goodman), który przedstawia się jako wybawca zagubionej kobiety. Opowiada
jej o sytuacji panującej na zewnątrz schronu. Mówi o ataku chemicznym i
toksynach, które zabiły wszystkich, którzy pozostali na powierzchni. Jakim
cudem normalny świat został opanowany przez obcych? Jak to wszystko mogło
wydarzyć się w tak krótkim czasie? Widz zostaje oszołomiony podobnie, jak sama
bohaterka.
Nie wiemy, z kim mamy do czynienia, ani czego od nas
oczekuje. Nie mamy pojęcia gdzie bohaterka się budzi. Zostajemy przytłoczeni
nadmiarem informacji. Na dodatek wszystko zaprzecza słowom Howarda. Jak wierzyć
komuś, kto choć rzekomo uratował Twoje życie, lecz kompletnie zepsuł pierwsze
wrażenie? Nie jesteś w stanie zweryfikować jego słów. Jesteś więźniem bez drogi
ucieczki.
Okazuje się, że Michelle i Howard nie są sami. Trzecim
towarzyszem niedoli okazuje się Emmett, który ślepo wierzy wszystkim słowom
podejrzanego gospodarza. Główna bohaterka nie jest jednak tak łatwowierna i
szybko postanawia podzielić się swoimi wątpliwościami z nowo poznanym gościem.
Razem zaczynają weryfikować wersję przedstawioną przez gospodarza. Akcja
przyspiesza jeszcze bardziej.
Od samego początku filmu, czyli opuszczenia domu, podróży
przez mroczne pustkowia i niepokojącej sceny na stacji benzynowej, wszystko
naprawdę trzyma widza w napięciu. Niepewność potęguje się jeszcze, gdy Michelle
budzi się w ponurym pomieszczeniu. Przez całą opowieść widz podąża za główną
bohaterką. Rozumie jej wątpliwości i tak jak ona, chce dowiedzieć się, o co
właściwie chodzi. Wraz z Michelle, krok po kroku odkrywa nowe fakty, które na
przemian potwierdzają i zaprzeczają teorii przedstawionej przez Howarda.
Każdemu jej krokowi towarzyszy strach i ryzyko, że spisek zostanie odkryty.
Nikt nie jest w stanie przewidzieć reakcji rzekomego wybawcy.
Trachtenberg w pierwszych minutach chwyta widza za gardło i
nie puszcza prawie do końca. Prawie, ponieważ później, każdego dopaść może
złość i rozczarowanie. „Cloverfield Lane 10” jest idealnym przykładem
genialnego thrillera, który zostaje doszczętnie zrujnowany przez zakończenie.
Może komuś takie rozwiązanie przypadnie do gustu. Fani dobrych thrillerów
trzymających w niepewności do ostatniej sceny, będą raczej mocno rozczarowani.
Przyznaję, że zakończenie naprawdę mnie zaskoczyło. Niestety, bardzo
negatywnie.
Niezaprzeczalnym atutem filmu jest aktorstwo. John Goodman
świetnie prezentuje się w roli nieprzewidywalnego Howarda. Mary Elizabeth
Winstead również genialnie przedstawiła targające jej bohaterką emocje.
Wszystkie niepewności i lęki przedstawiła na tyle przekonująco, by widz był
skłonny wczuć się w jej położenie. John Gallagher Jr. jako Emmett, choć być
może nie wniósł do fabuły zbyt wiele, swoim występem dopełnił drugiego planu,
który bez jego obecności, byłby raczej nudny. Nie można także zapomnieć o
występie Bradleya Coopera. Niestety, nie pojawił się w filmie, ale chociaż
przez chwilę mogliśmy usłyszeć jego głos podczas rozmowy telefonicznej mającej
miejsce tuż przed początkiem ciągu dramatycznych i nieprzewidywalnych wydarzeń.
Jeżeli szukacie trzymającego w napięciu thrillera, „Cloverfield
Lane 10” jest idealną propozycją. Dla wszystkich, którzy chcą uniknąć wielkich
rozczarowań, lepiej byłoby, gdyby seans zakończyli 20 minut przed końcem.
Ostatnia sekwencja moją ogólną ocenę obniżyła aż o 3 oczka. Byłam naprawdę
rozczarowana. Wszyscy przygotowani na niedorzeczne rozwiązania nie powinni
jednak zbytnio cierpieć. Wszyscy ci, którzy nie są przygotowani na wielki szok,
muszą liczyć się z niesmakiem, który prawdopodobnie będzie jedyną pozostałością
po seansie.
MOJA OCENA: 5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz