Recenzja filmu "Macbeth" (2015)
Twórczość Williama Szekspira można lubić lub nie, o gustach
się przecież nie dyskutuje. Samego Makbeta uznać można za dość słaby materiał
na film. Już historia Hamleta wydaje się znacznie bardziej chwytliwa. Mimo
wszystko, Justin Kurzel podjął się przeniesienia renesansowego dramatu na
wielkie ekrany. Jak mu to wyszło? Cóż, na pewno mogło być lepiej.
Fabuła rozpoczyna się od pogrzebu dziecka. Już od pierwszych
sekund towarzyszy nam żal i smutek, który nie opuści nas również przez następne
113 minut. W kolejnych scenach przechodzimy do krwawej i brutalnej bitwy, którą
niestety, ogląda się dosyć nieprzyjemnie. Wszystko to za sprawą wolnego tempa i
zastosowania techniki slow motion. Widok podrzynanych gardeł naprawdę nie
należy do najprzyjemniejszych. Zwolnione sceny jedynie pogorszyły cały odbiór.
Wolne tempo nie kończy się jednak na bitwie otwierającej
film. Liczne monologi i sceny, którym towarzyszy przygnębiająca muzyka i
niepokojące zdjęcia, przeplatają się w ciągu całego filmu. Co gorsza, przekaz
dla mnie osobiście, był dość niejasny. Nie znając szekspirowskiego pierwowzoru,
miałabym prawdopodobnie problem ze zrozumieniem całej fabuły. Niestety,
skupiono się na wybranych elementach, zaniedbując inne. Ku udręce większości
widzów, wiernie odtworzono język zastosowany przez dramaturga. Wystąpiło jednak
sporo niedopowiedzeń, które nie do końca tłumaczą wszystkie zdarzenia.
Oczywiście z przedstawionych scen można wywnioskować co zaszło wcześniej,
jednak czasem trzeba się nieźle nagłowić.
Aktorsko film ten wypada naprawdę zadowalająco. Michael
Fassbender w roli żądnego krwi Makbeta zaprezentował się naprawdę świetnie. Bardzo
dobrze oddał psychozę, która ogarnęła bezwzględnego tytułowego bohatera. Jego
występu dopełniła Marion Cotillard w roli Lady Makbet. Francuzka przekonująco
przedstawiła przemianę granej przez siebie postaci. Wzbudzała skrajne emocje na
nienawiści poczynając i współczuciu kończąc. W dość krótkich, acz ważnych
rolach sprawdzili się również Paddy Considine jako Banko, Elizabeth Debicki w
roli Lady Makduff, David Thewlis jako Dunkan, Jack Reynor grający Malkolma, a
przede wszystkim Sean Harris wcielający się w postać istotnego dla całej fabuły
Makduffa.
Niewątpliwymi atutami filmu są świetne zdjęcia i mroczna,
wprowadzająca w klimat grozy muzyka skomponowana przez Jeda Kurzela. Całości
dopełnia przemyślanie dobrana obsada i krwawe zwroty akcji przyspieszające
wolno płynącą fabułę. Seans w żadnym razie nie zalicza się do przyjemnych.
Dręczy widza i zmusza go do przeżywania rozterek podstępnego Makbeta. W ciągu
niespełna dwóch godzin widzimy głównego bohatera przemieniającego się z
dzielnego i honorowego motyla w zgniłą i parszywą poczwarkę.
Oczywiście, można było lepiej. Mimo wszystko jak na dość
umiarkowanie wciągającą opowieść, ekranizacja nakręcona została przemyślanie.
Fani twórczości Szekspira nie powinni być zawiedzeni. Choć Makbet należy do
klasyków literatury, raczej nie najlepszym pomysłem byłby seans w rodzinnym
gronie. Szekspir lubował się w stosach trupów, lecz na papierze nie widać
hektolitrów krwi, które upuszcza z ciał swoich bohaterów. Makbet jest więc
ekranizacją raczej dla starszych widzów. Morał jest jednak uniwersalny. Władza
niszczy. Jak kończy się panowanie Makbeta chyba każdy zresztą wie.
MOJA OCENA: 5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz