Recenzja filmu "Snajper" (2014)
"Snajper" opowiada o życiu i karierze najlepszego snajpera
elitarnej jednostki Navy SEALs, Chrisa Kyle’a. Przypisuje się mu zlikwidowanie
160 wrogich celów, jednak jak jest to pokazane w filmie, on sam nigdy nie
liczył.
Tytułowego snajpera poznajemy w sytuacji, w której zmaga się
z wewnętrznym konfliktem moralnym. Mierzy bowiem do uzbrojonej kobiety i
dziecka, którzy, jeśli Kyle nie podejmie właściwej decyzji, zabiją jego
towarzyszy. Czeka do ostatniej chwili, by mieć pewność, że nie ma innego
wyjścia i... strzela.
Clint Eastwood przedstawia nam historię prawdziwego
amerykańskiego bohatera, który dzięki swoim zdolnościom strzeleckim uratował
wiele ludzkich istnień. Losy Kyle’a na wojnie przeplatają z jego losami w
cywilu, a także z latami dziecięcymi. Pokazuje, co skłoniło go do dołączenia do
wojska, a także przedstawia nietypowe pierwsze spotkanie z jego przyszłą żoną.
Niestety, częste przeskoki czasowe i brak chronologii zaburzają nieco odbiór
filmu. Żona ogłasza, że jest w ciąży, a my już chwilę później widzimy ją z
olbrzymim brzuchem. Pokazanie tak burzliwego życiorysu w ciągu dwóch godzin
jest praktycznie niemożliwe, jednak przez te skróty momentami można pogubić
się, ile właściwie realnego czasu minęło od poprzedniej sceny. Tym większe może
okazać się nasze zdziwienie, gdy żona komunikuje Kyle’owi przez telefon, że nie
było go w domu od dziewięciu miesięcy, które w filmie przelatują nadzwyczaj
szybko.
Bradley Cooper, który do roli przytył aż 18 kilo prezentuje
się całkiem nieźle. Prawdopodobnie obejdzie się bez Oscara, jednak w ciągu
ostatnich lat gra na tyle dobrze, by zdobywać coraz to nowe nominacje. W końcu
i jemu przypadnie długo wyczekiwana i zasłużona zresztą statuetka. Cooper w
bardzo dobry sposób przekazuje targające bohaterem emocje i przeżycia, które
nie dają o sobie zapomnieć nawet po powrocie do ojczyzny. Towarzyszy mu Sienna
Miller, która również jako kochająca i zamartwiająca się żona, wypada zadowalająco.
Film bardzo dobrze pokazuje okrucieństwo wojny i przybliża
szczegóły pracy snajpera. Razem z bohaterami przeżywamy czyhające na nich na
każdym kroku niebezpieczeństwa i z zapartym tchem obserwujemy pełne napięcia
strzelaniny. Być może robiłyby one nawet większe wrażenie, gdyby przedstawione
były w nieco mniej chaotyczny sposób. Żołnierze są na dachu, moment później na
ulicy, a nie wiadomo kiedy już w ostrzeliwanym budynku. Chwila nieuwagi
wystarczy, by pogubić się w poczynaniach bohaterów. Nie można jednak
zaprzeczyć, że "Snajper" mimo wszystko bardzo dobrze pokazuje liczne niebezpieczeństwa
i trudności, które czekają żołnierzy. Scena, w której Kyle żartuje ze swoim
towarzyszem na dachu jednego z budynków, by chwilę potem ten drugi konał
zakrwawiony na ziemi, bardzo dobrze to oddaje.
Nie można odebrać tej produkcji dużej staranności i dbałości
o szczegóły. Film opowiada o człowieku, który dla Amerykanów jest ważną
postacią i to prawdopodobnie na nich wywrze on największe wrażenie. Obiektywnie
jednak, jest to bardzo ciekawe kino biograficzne z wojną wysuniętą na pierwszy
plan. Chociaż Eastwood udowodnił nam już wcześniej, że jako reżyser potrafi
więcej, to jednak "Snajpera" w żadnym wypadku nie można nazwać nieudanym filmem.
Końcówka, w której zawarte zostały archiwalne zdjęcia, bez
dwóch zdań chwyta za serce. W filmie nie pokazano śmierci bohatera, jednak
napisano o niej, a następnie zaprezentowano autentyczne zdjęcia, na których
Amerykanie oddają hołd Chrisowi Kyle’owi – ich niezapomnianemu bohaterowi,
który na zawsze zajął ważne miejsce w rodzinach ludzi, których ocalił.
W zeszłym roku nagrano sporo filmów biograficznych o
wielkich ludziach, które zostały nominowane do tegorocznych Oscarów. "Snajper" ma
mocnych, prawdopodobnie zbyt mocnych konkurentów, by w lutym otrzymać
statuetkę, jednakże za sprawą kolejnych europejskich premier filmu, prawdopodobnie
wieść o nim szybko nie zaginie.
MOJA OCENA: 7/10
Paulina Leszczyńska
Miss_Joker (Filmweb)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz