Recenzja filmu "Love, Rosie" (2014)
Największy bestseller Cecelii Ahern doczekał się swojej
ekranizacji w 2007 roku. Film "PS Kocham Cię" wraz z niezapomnianymi kreacjami
Hilary Swank i Gerarda Butlera skradł serca milionów widzów na całym świecie.
2014 rok przyniósł do kin ekranizację kolejnej, jakże udanej, powieści tej
pisarki.
Rosie i Alex są przyjaciółmi od najmłodszych lat. Spędzają
ze sobą każdą wolną chwilę i dzielą się wszystkimi sekretami. Wszystko wydaje
się być w porządku, kiedy okazuje się, że przyjaźń damsko-męska to zwykła fikcja,
która prędzej czy później musiała zostać zdemaskowana. Wyjazd Alexa do Bostonu
boleśnie uświadamia bohaterom, co tak naprawdę ich łączy. Niestety, życie
zaplanowało już dla nich scenariusz.
Komedie romantyczne można lubić lub nie, jednak umieszczanie
wszystkich na jednej półce, mogłoby okazać się bardzo krzywdzące. "Love, Rosie"
choć przepełniony jest zabawnymi epizodami i śmiesznymi tekstami, nie jest
pozbawiony także wielu momentów wzruszających. Choć większość filmów tego
gatunku ogląda się raczej bez żadnych emocji i uczuć, to jednak obok "Love,
Rosie" nie można przejść obojętnie. Genialne kreacje Lily Collins i Sama
Claflina jedynie dodają tej produkcji niepowtarzalnego uroku. Para na ekranie
wypada wprost nieziemsko. Można śmiało zaliczyć ich do jednych z najlepiej
dobranych ekranowych duetów ostatnich lat. Collins znana głównie z "Porwania" czy
"Darów Anioła: Miasta kości" nigdy nie zachwycała swoją grą aktorską. Tutaj
jednak wypadła niebywale przekonująco. Bardzo miło mnie zaskoczyła, zważywszy
na fakt, że wcześniej prezentowała się raczej przeciętnie. Zupełnie inne
nadzieje żywiłam wobec Claflina, którego występ w "Klubie dla wybrańców" wprost
mnie zachwycił. Pomimo wygórowanych oczekiwań, również jego grze nie jestem w
stanie niczego zarzucić.
Fabuła powieści dzieje się na przestrzeni 45 lat, jednak w
filmie czas ten został skrócony do 12. Niestety, w wyniku tej decyzji cała
opowieść pozbawiona została unikalnego charakteru, który dostrzegalny jest w
książkowym pierwowzorze. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło.
Obyło się bez spotkania z charakteryzatorem, który zmuszony byłyby postarzyć
dwójkę młodych i pięknych aktorów.
Nie można zapominać o odtwórcach ról drugoplanowych. Jaime
Winstone jako nieprzewidywalna Ruby wypadła lepiej, niż mogłabym się
spodziewać. Jako dobra przyjaciółka Rosie, wspierała ją nawet w
najtrudniejszych chwilach. Suki Waterhouse w roli Bethany wypadła
nieprawdopodobnie irytująco. Udało jej się perfekcyjnie oddać charakter tej,
jakże nieprzyjemnej, postaci. Nie można zapominać również o Christianie Cooke,
który w roli gamoniowatego i podstępnego Grega, również wprowadził niemało
zamętu w życiu obojga głównych bohaterów.
Twórcom należą się ogromne brawa. Zekranizowanie książki,
która składa się z różnego rodzaju maili, smsów czy listów to nie lada wyczyn.
Postanowiono jednak nie iść tym tropem i postawiono na tradycyjną formę, co bez
dwóch zdań było dobrą decyzją i znacznie ułatwiło odbiór całej opowieści.
"Love, Rosie" to jedna z najoryginalniejszych i najciekawszych
komedii romantycznych ostatnich lat. Film ten nie podąża utartymi schematami,
lecz zaskakuje tworząc nowe. Oglądając dzieło Christiana Dittera nie wiemy,
czego możemy się spodziewać. W komediach romantycznych jakiegokolwiek elementu
zaskoczenia można by szukać ze świecą. "Love, Rosie" przepełniony jest jednak
zwrotami akcji i intrygami, które choć mogą niepokoić, znacząco uatrakcyjniają
całą fabułę.
Nasz wieszcz narodowy, Adam Mickiewicz pisał kiedyś: "Czy to
jest przyjaźń? czy to jest kochanie?". Bohaterowie najwyraźniej zadali sobie to
pytanie zbyt późno. Kiedy zdali sobie sprawę ze swoich uczuć, okazało się, że
teraz już nic nie można zrobić. Próbowali odnaleźć szczęście gdzie indziej,
wiedząc jednocześnie, że spełnienie w życiu da im tylko jedna osoba. Historia
Rosie i Alexa, choć fikcyjna, powinna uświadomić każdemu z nas, że skrywanie
swoich uczuć i liczenie na to, że kiedyś osłabną, jest największym z możliwych
błędów.
MOJA OCENA: 8/10
Paulina Leszczyńska
Miss_Joker (Filmweb)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz