Recenzja filmu "Szybcy i wściekli 7" (2015)
Po czternastu latach od premiery pierwszej części, fani
serii w końcu doczekali się "Szybkich i wściekłych 7", których reżyserem został
tym razem James Wan ("Piła", "Obecność"). Tak jak i w poprzednich odsłonach
perypetii Toretto (Vin Diesel) i jego ekipy, również w siódemce znajdziemy
przepych, roznegliżowane kobiety, zapierające dech w piersiach pościgi czy
sceny walk.
W siódemce głównym przeciwnikiem ekipy zostaje Deckard Shaw
(Jason Statham), który ogarnięty żądzą zemsty nie cofnie się przed niczym, by
dopaść Toretto (Vin Diesel) i jego przyjaciół. Tym razem nie chodzi tylko o
pieniądze i walkę ze złem, ale o życie głównych bohaterów. Ekipa zbiera się
więc znów, by dokończyć to, co zaczęła w Londynie.
Ci, którzy po "Szybkich i wściekłych 7" spodziewali się
zaskakujących zwrotów akcji, mogą wyjść z kina bardzo zawiedzeni. Choć żadna z poprzednich
części nie powala realizmem, to jednak siódemka pod tym względem nagina wszystkie
dopuszczalne granice. Niektóre sceny, wyjęte rodem z "Matrixa", ocierają się o
surrealizm, a momentami nawet kicz. Twórcy wyraźnie zapomnieli o wszelkich
obowiązujących prawach fizyki i postanowili zrobić z "Szybkich i wściekłych 7"
widowisko z elementami science fiction. Pomijając już niedorzeczną postać Hobbsa
(Dwayne Johnson) i jego finałowy występ, wszyscy bohaterowie zostali podniesieni
do rangi niezniszczalnych istot o nadzwyczajnych umiejętnościach. Udane okazały
się za to akcenty humorystyczne, których brakowało w poprzednich odsłonach
serii. Zabawne teksty zainicjowane przez narcystycznego Romana (Tyrese Gibson),
a także kilka pomysłowych rozwiązań samych twórców, okazały się niejednokrotnie
strzałem w dziesiątkę.
Choć film ten po drodze zaliczył kilka niewybaczalnych,
bezlitośnie wyśmianych przez widzów wpadek, to jednak niesmak zabija chwytająca
za serce końcówka, będąca hołdem dla tragicznie zmarłego w listopadzie 2013
roku Paula Walkera. Jego nieobecność w filmie nie była niezauważalna. W kilku
scenach wyraźnie widać, że do czynienia mamy z którymś z jego braci, a twarz
gwiazdora została wygenerowana komputerowo. Mimo wszystko specjaliści od
efektów spisali się na medal. W końcu dzięki ich pracy premiera filmu, którego
dokończenie stanęło pod wielkim znakiem zapytania, w końcu się odbyła.
Chociaż seria ta ciągnie się już od kilkunastu lat, nadal
przyciąga do kin miliony widzów na całym świecie. Sama, choć dostrzegam wyraźny
spadek formy w porównaniu do pierwszych części, nadal chętnie spędzam czas w
kinie z Toretto i jego ekipą, którą on sam zawsze określa mianem rodziny.
"Szybcy i wściekli 7" niczym nie zaskakują ani nie zachwycają tak jak
wcześniejsze części, jednak seans mimo wszystko uważam za udany. Film ten mógłby
posłużyć za idealny finał serii. Zakończenie przygotowane przez twórców
zamknęłoby bowiem perypetie bohaterów w sposób najlepszy z możliwych.
Mam pełną świadomość przeciętności dzieła Wana, jednak mój
sentyment i wielka sympatia do bohaterów serii, a również przepiękna końcówka
znacznie zawyżają moją ogólną ocenę. Chociaż całość wypada raczej płytko, to
jednak z kina, w towarzystwie muzyki Wiz Khalify, wychodzimy ze łzami
wzruszenia i żalem w sercu wiedząc, że seria ta nigdy już nie będzie taka
sama.
MOJA OCENA: 9/10
Paulina Leszczyńska
Miss_Joker (Filmweb)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz